Piosenka o niechęci – za kulisami

„Piosenka o niechęci” to spory krok naprzód w historii Wesołych Piosenek: pierwsza nagrana w całości w domowych warunkach (już pierwsza miała być pierwsza, ale jak się okazało, wskutek głupiego błędu nie była), z równym, spójnym brzmieniem i paroma nieco bardziej wyrafinowanymi (oczywiście w naszej amatorskiej skali) rozwiązaniami produkcyjnymi…

…które udało nam się z powodzeniem przekreślić, włączając jedną, maleńką opcję w programie do montażu wideo.

Oraz – pierwsze kłopoty z cenzurą.

Tak, „Piosenka o niechęci” to naprawdę spory krok naprzód. Być może to jeden z tych kroków naprzód, które stawia się stojąc nad krawędzią urwiska, ale jednak naprzód!

Inwestycja

Wokale do „Piosenki o Wiadomościach” zostały, z powodu żenujących braków w wiedzy realizatorskiej, nagrane w studiu. Do drugiej piosenki zdążyliśmy się już jednak przygotować. Rolę brakującego przedwzmacniacza dostał zakupiony właśnie w tym celu… mikser. Tani, ale jednak mikser.

I to właśnie cena zdecydowała: okazało się, że przedwzmacniacze jako takie czy interfejsy analogowo-cyfrowe są w podobnych lub wyższych cenach, a jak by nie patrzeć – są zdecydowanie mniej wszechstronne. A taki mikser, oprócz tego, że służy jako przedwzmacniacz, to może jeszcze służyć jako… cóż, mikser!

Frustracja

Od samego początku jednym z głównych założeń Wesołych Piosenek jest nie szarżować z wokalem – bo, delikatnie mówiąc, nie ma specjalnie z czym. W „Piosence o Wiadomościach” w zwrotkach udało się wybrnąć z tego problemu recytacją, w refrenach było jednak gorzej.

Tym razem, żeby nie męczyć słuchaczy śpiewem, a jednocześnie chcąc, by jednak dotarły do nich słowa piosenki, postanowiliśmy popełnić tzw. lyrics video. Klip, w czasie którego na ekranie pojawiają się słowa piosenki. W ten sposób mogliśmy ściszyć wokal na tyle, że zaczynał już szorować o granicę czytelności, a mimo wszystko – wciąż „sprzedać” słowa.

Tacyśmy przebiegli!

Pomysł ze słowami sam w sobie sprawdził się całkiem nieźle – literki są w końcu fotogeniczne. W dodatku udało nam się zamaskować fakt, że w wideo kompletnie nic się nie dzieje. Jednak jego realizacja w pewnym momencie okazała się koszmarkiem: Lightworks, którego używaliśmy wtedy do montażu wideo, zaczął się konsekwentnie i nieubłaganie wieszać przy każdorazowej próbie edycji napisów. A że jeszcze na tym etapie z napisami nie skończyliśmy, to znaleźliśmy się w ciemnej D.

Na szczęście, po wielu kilku godzinach walki udało się znaleźć sposób na obejście problemu, który mógł przekreślić całą dotychczasową pracę. Obejście upierdliwe i czasochłonne, ale mimo wszystko o wiele lepsze, niż zaczynanie pracy od nowa.

Brzmienie

W trakcie pracy nad „Piosenką o Wiadomościach” frakcja basowa ekipy trochę kręciła nosem na to, że frakcja gitarowo-kompozytorska rozpisała w ramach tej piosenki całą suitę. Oczywiście daleko temu było do prog-rocka, ale jednak „Piosenka o Wiadomościach” wyskakiwała ponad schemat intro – zwrotka – refren – zwrotka – przejście – refren – do domu. Przejścia, mostki, trzecia zwrotka inna od dwóch poprzednich, różne refreny, kilka ścieżek gitar i basu – każda z innym brzmieniem i… zrobiła się z tego realizacyjna męka dla kogoś o tak nikłym (bo praktycznie zerowym) doświadczeniu i wiedzy, jak my.

Dlatego, aby nie przemęczać frakcji basowej (oraz frakcji mikserskiej), frakcja gitarowo-kompozytorska założyła, że kolejny kawałek będzie prosty jak konstrukcja cepa. Na jedno kopyto od początku do końca – przez cały czas monotonne mruczando.

I prawie się udało.

Przypadek

Muzycznie trudno chyba o coś prostszego: praktycznie non-stop trzy akordy, w dodatku w dokładnie tej samej kolejności w zwrotce i refrenie (A G D, jakby ktoś chciał sobie samemu pograć).

Realizacyjnie również było prosto: jedno brzmienie i jedna ścieżka gitary, jedno brzmienie i jedna ścieżka basu, perkusja, dobranoc. Czysty, przejrzysty, oszczędny miks z ładnym, szerokim brzmieniem.

I taki z grubsza był plan – do czasu, kiedy frakcja basowa, w ramach eksperymentowania z pomysłami na linię basową w „rapowym” mostku (który oryginalnie również miał być leniwy) nie przygotowała swojej ścieżki. Ta, zupełnie niechcący, wyszła dużo głośniej, niż w pozostałej części piosenki.

Frakcja gitarowa, próbując ułożyć swoje partie do głośniejszej partii basu, dała się ponieść temu nagłemu przypływowi energii i… od „rapowanego mostku” kawałek dostał kompletnie nieplanowanego kopa.

No i poszliśmy za ciosem: dodaliśmy partie klawiszy, perkusyjnych przeszkadzajek i wreszcie – kobiecy wokal w ostatnim refrenie. Z planowanego leniwego mruczanda, ostatnie refreny zamieniły się w mały łomocik. Mały, ale jednak łomocik.

Cenzura

Niestety, część efektu wynikającego ze – wciąż dość przejrzystego – brzmienia, przepadła, kiedy już na etapie montażu wideo „przestawiła” się (sama się, oczywiście!) jedna opcja, przez co fajne, szerokie brzmienie zostało zredukowane do zdecydowanie mniej fajnego, wąskiego mono. Czego nikt z nas oczywiście nie zauważył.

I właśnie to mało fajne, wąskie mono, zostało opublikowane:

Z tego punktu widzenia nadgorliwość Facebooka, który dopatrzył się w tekście bezeceństw (bo istotnie, pojawia się w nim parę niezbyt miłych określeń, ale w dość oczywistym celu: ilustracji problemu), należy uznać za uśmiech losu.

Dzięki usunięciu wideo z Facebooka, pojawił pretekst, by do piosenki wrócić i – tym razem w wersji ocenzurowanej – opublikować ją ponownie.

Ale już w stereo.